Wybierz miasto:
Dodane przez jborowska -

Odeszła Pani Profesor Anna Krupska-Perek. Związana z kierunkiem filologia polska praktycznie od początku jego istnienia w Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej, która potem – także dzięki jej wysiłkowi i pracy – uzyskała status Akademii.
Współtworzyła program studiów polonistycznych, zabiegała o utworzenie studiów drugiego stopnia na tym kierunku, a potem także wspierała uczelnię w zakończonych sukcesem staraniach o uzyskanie uprawnień do nadawania stopnia doktora w zakresie językoznawstwa.
Promotorka niezliczonych prac licencjackich, magisterskich, doktorskich.
Przede wszystkim jednak nieprawdopodobnie niezwykła osoba.
Oddana całym sercem pracy w Akademii, studentom, nauce.
Osoba niezwykłej skromności – nigdy na pierwszym planie, zawsze w tle. Choć bardzo często to właśnie ona stała za sukcesem tak wielu osób, które wspierała merytorycznie jako promotorka czy koleżanka w pracy.
Niezwykle pracowita – zawsze w trakcie badań, poznawania czegoś nowego, eksploracji obszaru, który był jej nieznany.
Pomimo że jej domeną było językoznawstwo historyczne, dialektologia, jej zainteresowania wykraczały daleko poza ten rejon – głęboko wierzyła w to, że mając tytuł profesora, jest się szczególnie zobligowanym do tego, żeby wiedzieć coraz więcej. W swojej nauce zatem nigdy nie ustawała.
Kochała literaturę, kochała książki. Jej niewielkie mieszkanie to korytarze wydrążone w stosach piętrzących się tomów. Przyznawana corocznie Nagroda Literacka Nike to moment, gdy polowała w księgarniach na wszystkie nominowane do nagrody publikacje.
W książkach tych już za chwilę pojawiała się masa zakładek, zapiski ołówkiem (nigdy długopisem), karteczki z notatkami. Notowała na wszystkim, co miała pod ręką – na rachunkach, serwetkach, pocztówkach. Ten swój system nazywała fiszkami.
Była przywiązana do swoich zbiorów, ale też bardzo chętnie się nimi dzieliła. Co jakiś czas robiła listę tego, co pożyczyła i komu, ale później tę listę gubiła. Wiedziała, jak ma je wszystkie poustawiane na półkach w domu. Brak choć jednej pozycji budził niepokój i był pretekstem do ponownego zakupu.
Na pewno jeszcze niektórzy z nas mają u siebie książkę, której nie zdążą już oddać… Albo książkę, którą od niej otrzymaliśmy, bo uwielbiała je wręczać przy różnych okazjach i zupełnie bez okazji. Z osobistą dedykacją.
Kochała zajęcia ze studentami – twierdziła, że kontakt z młodszymi osobami daje jej nieprawdopodobną energię i inspiruje do dalszych poszukiwań. Zajmowała się być może najtrudniejszymi językoznawczymi zagadnieniami (m.in. gramatyką historyczną języka polskiego), ale – co nieczęste wśród kadry profesorskiej – w pełni rozumiała, że pojęcie tego, czym są jery, sonanty lub monoftongizacja dyftongów, wymaga czasu i ułożenia sobie wszystkiego po kolei w głowie. Kochała również gramatykę komunikacyjną i twórczość muzyczną prof. Aleksego Awdiejewa. Systematycznie wraz ze swoimi doktorantami uczestniczyła w spotkaniach pt. Rozmowy o komunikacji, organizowanych przez Uniwersytet Łódzki. Piąty tom serii Kategorialne aspekty komunikacji pod redakcją Grażyny Habrajskiej (Łódź, 2011) został dedykowany Pani Profesor Annie Krupskiej-Perek w 70. rocznicę jej urodzin.
Cieszyła się, gdy ktoś chciał poprawić ocenę, spotkać się z nią na dodatkowych konsultacjach, podczas których mogła wszystko osobiście objaśnić i dać poczucie studentkom i studentom, że są ważni, że jest tu dla nich, a historia języka polskiego może być naprawdę fascynująca. Przyjmowała nas przy herbatce owocowej lub cytrynowym liptonie. Uwielbiała również cynamonowe ciasteczka-serduszka.
Mówiła, że śpi tyle, co Michał Anioł, 3–4 godziny. Noc była jej potrzebna na spokojną pracę przy cappuccino. Można było do niej dzwonić także po północy, ważne tylko, żeby nie przeszkodzić jej w oglądaniu Szkła kontaktowego, które systematycznie nagrywała na kasety wideo.
Niezwykle wyrozumiała dla ludzkich słabości. Widziała dobro w każdym, nawet największym krętaczu i leniu – zawsze miała wyjaśnienie dla ludzkich zachowań. Do każdego podchodziła z otwartym umysłem i sercem.

Wspomnienie Justyny Makowskiej:
W 2004 roku zostałam zaproszona przez Panią Profesor na Łomżyńskie Spotkania Językoznawcze, które latem odbywały się w Krzyżewie pod Białymstokiem. Jechałyśmy z Łodzi pociągiem i wysiadłyśmy tuż przed północą na małej, ciemnej stacyjce. Ku mojemu przerażeniu okazało się, że organizatorzy zapomnieli o naszym przyjeździe i wbrew wcześniejszym zapowiedziom nikt na nas nie czekał, a na dodatek nikt też nie odbierał od nas telefonów. Szkopuł w tym, że do miejsca docelowego było jeszcze kilkanaście kilometrów, które wiodły przez ciemny las.
Wieś, w której wysiadłyśmy, była praktycznie ciemna, nie paliły się światła w żadnym oknie. Tylko na parkingu, niedaleko stacji stały dwa stuningowane auta, które głośno burczały, gdy zgromadzeni wokół nich młodzi mężczyźni chwalili się swoimi odpalonymi silnikami.
Pani Profesor powiedziała: „Justynko, trzeba wierzyć ludziom” i raźnym krokiem zaczęła zmierzać w ich stronę, pozostawiając mnie z bagażami i cichym błaganiem: „Pani profesor, nieeeee…”.
Za chwilę wróciła do mnie i powiedziała: „Ci mili panowie powiedzieli, że z chęcią nas podwiozą”.
Pamiętam każdy metr tej podróży, warkot silnika, zbyt dużą prędkość na liczniku i panią profesor cały czas zagadującą panów na najrozmaitsze tematy. Ja bałam się odezwać i byłam spocona ze strachu. Nie zostawili nas w lesie, dowieźli na miejsce. Gdy już odjechali, pani profesor powiedziała: „Zagadywałam ich, żeby im nic głupiego do głowy nie przyszło. I zobacz, jak sprytnie nawiązałam do tego, że w walizkach mamy tylko książki i nic cennego”.

Pani Profesor lubiła rozmowy o swojej śmierci, które toczyła z nami już kilkanaście lat temu. Mawiała dowcipnie: „Chciałabym być pochowana pod brzozą. Bo pod brzozą podobno jest zdrowo leżeć” lub „Chciałabym odejść w biegu, nagle i być aktywna do samego końca”. Zastanawiała się głośno, jak to będzie przestać być. Co stanie się z tą człowieczą energią. Zniknie czy przetrwa? Nie bała się, była ciekawa, tak jak wszystkich innych aspektów życia, których z radością doświadczała. Kochała swoje wnuczęta miłością wyjątkową. Czynnie uczestniczyła w ich życiu i rozwoju.
Gdy zaczęła tracić pamięć, powiedziała: „Skończyłam czytać książkę, ale zupełnie nie pamiętam, o czym była. Zobaczcie, jakie to szczęście: jeszcze raz mogę ją przeczytać, tak samo się ciesząc”.
Będzie nam bardzo Pani brakować, Pani Profesor. Obiecujemy, że będziemy usilnie się starać, aby podobnie jak Pani mieć otwarty umysł na otaczający świat, nigdy nie ustawać w nauce i widzieć przyjaciół w innych ludziach. Pozostawiła Pani w nas głęboki ślad, który – mocno w to wierzymy – już nigdy nie zniknie.

Powiększ tekst

Zmniejsz tekst

Wysoki kontrast

Odwrócony kontrast

Resetuj